Herbatka autorska z... Nadią Hamid
***
Myślę, że tak. Daje to
nadzieję, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście – nawet najbardziej trudne,
ale jest. Myślę, że nie ma rzeczy niemożliwych. To takie optymistyczne dla
ludzi, którzy znajdują się w trudnym położeniu.
Jak Pani uważa, ile jest w stanie znieść prawdziwa miłość, jakie przeszkody jest w stanie pokonać?
Prawdziwa miłość to jest taka relacja obustronna. I o taką wielką, prawdziwą miłość trzeba dbać. Jeśli dwie osoby kochają się szczerze, to potrafią być ze sobą w każdych okolicznościach. Jednostronnej miłości nie można nazwać prawdziwą miłość.
A jak było w Pani przypadku? Czy ta miłość była jedno czy dwustronna?
Na początku była to miłość – a może tylko tak wydawało mi się z jego strony. Z mojej strony na pewno, bo to było szaleństwo. To wszystko co zrobiłam to było szaleństwo. Mój mąż tak jakby kochał, ale różnice kulturowe, których ja nie zauważałam, wpływały bardzo na tę relację. Przystawał bardzo do środowiska, w którym akurat był. Zauważyłam potem wiele udawanych sytuacji. On uważał, że skoro kocha, to nie powinno być nigdy żadnego problemu. A niestety problemy były. A ja – ta kobieta, żona, niestety nie ze wszystkim mogła się zgodzić, bo to było trudne. I to u niego powodowało bunt, który przeradzał się później w agresję. Odczuwał zawód, że jak to – „skoro kocha, to powinna się dostosować”.
Oskar Wilde powiedział: „Nie wszyscy są dobrzy, ale zawsze jest w nich coś dobrego.” Co dobrego, mimo wszystko, znalazłaby Pani w swojej teściowej?
Przede wszystkim miłość i oddanie do dzieci. Na pewno Fatma była bardzo dobrą matką, dbającą bardzo o swoje dzieci. Była również oddaną żoną i córką kochającą swoich rodziców, wierną wyznawczynią swojej wiary. Ogólnie mówiąc była przykładem dobrej Muzułmanki.
Czy po tych wszystkich przeżyciach jakich Pani doświadczyła jest jakaś pozytywna rzecz, która wyzwala uśmiech na Pani twarzy kiedy Pani ją wspomina?
Tak. Mimo różnicy
kulturowej, religijnej, poznałam ludzi – ściślej kobiety, które już na zawsze
pozostaną w moim sercu, z którymi się już nigdy nie zobaczę, ale zawsze na ich
wspomnienie robi mi się ciepło. Zaznałam prawdziwej przyjaźni, niedoli, a
niektóre z tych kobiet, które spotkałam na swojej drodze były bardzo dzielne. I
ja stałam się ich częścią. Każda matka – nie ważne o jakim kolorze skóry, będzie
miała w sercu troskę o dzieci i ten aspekt łączył nas najbardziej.
Jakie miała Pani odczucia wydając tę książkę – czy bała się Pani czy też przyniosła ulgę, że mogła Pani to przelać na papier i podzielić się swoją historią?
Przyniosła mi ulgę i
cieszyłam się, że jest dość spory oddźwięk wśród czytelników. Sprawiło mi to
radość.
Czy kończąc pisać książkę odczuwa Pani pustkę? Czy czuje, że coś Pani zabrano? Czy jest może wręcz przeciwnie i nie ma Pani oporów przed „oddaniem” książki?
Nie mam oporów i nie
miałam. Napisałam ją po to, żeby została przeczytana przez czytelników. Piszę
moje książki po to, aby przestrzec ludzi, więc nie ma tutaj żadnego odczucia
pustki.
Gdyby miała Pani możliwość choć raz, na dwadzieścia cztery godziny stać się mężczyzną, to co byłoby pierwszą rzeczą jaką by Pani zrobiła i jak spędziłaby Pani cały dzień, po czym, mając doświadczenie w byciu obiema płciami, którą by Pani wybrała?
Taka kobieta w ich
kulturze, jako mężczyzna mogłaby wreszcie odetchnąć pełną piersią – pójść na
plażę, wykąpać się w morzu, bez chusty na głowie. Mogłabym więc poczuć tę
swobodę, która nie jest im dana. One
zawsze muszą być w zaciszu swoich domów, i tylko wśród kobiet czują się
swobodnie. Te kobiety, które na co dzień są bardzo skromne – bez makijażu,
długie rękawy, długie suknie, żaden włos nie wystaje spod chusty, idąc na
wesele (gdzie są tylko w gronie kobiet) bardzo się zmieniają. Zrzucają te swoje
okrycia i wyglądają w całkiem inny sposób, są wymalowane na wszystkie kolory
tęczy, zaczynają tańczyć, czuć się swobodnie w swoim gronie – to jest chyba
jedyna okoliczność swobody kobiecej.
Co było lampką w głowie i co sprawiło, że powiedziała Pani dość piekła w moim życiu?
Bardzo szybko chciałam to
przerwać i nie mogłam. Zbyt szybko zostałam sprowadzona na ziemię. Wszystko
jest napisane w „Gorzkiej pomarańczy”. Jak zobaczyłam te moje dzieci, że
odbiera im się dzieciństwo i nie mają takiego dzieciństwa beztroskiego jak ja,
to patrząc na to każdego dnia - chciałam się wyzwolić. Przez ponad rok udawałam
pogodzoną z losem kobietę i uśpiłam czujność męża. Udało mi się wyzwolić tylko
sposobem. Całe wyzwalanie trwało ponad 8 lat.
Czy po tym co Pani przeżyła jest Pani silniejsza?
Jest takie powiedzenie
„co nas nie zabije to nas wzmocni”. Uważam, że to nie złe rzeczy wzmacniają,
tylko te dobre. Czy jestem mocniejsza? Na pewno jestem bogatsza wewnętrznie.
Czy przed wyjazdem do raju męża nikt Pani nie ostrzegał co tam Panią czeka?
W tym czasie nie było takiego przepływu wiadomości, ostrzeżeń. Były jakieś tam opowieści ludzi, które wydawały mi się niedorzeczne. Nie było wtedy „klikasz i wiesz”. Błędy młodości rządzą się swoimi prawami i ja ten błąd wtedy popełniłam i to rzutuje do dnia dzisiejszego.
Czy po ukazaniu się kilku książek zdarzyło się że otrzymuje Pani podziękowania od kobiet, że dzięki książkom nie wpakowały się w kłopoty?
Dostawałam za pośrednictwem bardzo wiele e-maili z podziękowaniami, za książki i za wiedzę, więc były takie sytuacje.
Co by Pani powiedziała młodej zakochanej dziewczynie, która chce wyjść za mąż za muzułmanina i wyjechać z nim do Jego ojczyzny? Jakich rad udzielić, przed czym przestrzec?
Na pewno dałabym jej moje książki do przeczytania, bo mogłyby jej one pomóc się otrzeźwić. Nawet zgodziłabym się na rozmowę, gdzie zrelacjonowałabym jej takie sytuacje, o których nie dowie się z żadnego źródła. Przeciwności niekoniecznie się przyciągają. Ale takie wielkie różnice to na pewno nie. Powiedziałabym jej na czym w rzeczywistości polega islam i różnice między kobietami i mężczyznami. Powiedziałabym też żeby pomyślała, że z tego związku będą dzieci – żeby miała świadomość czego te dzieci doświadczą.
Gdyby mogła Pani cofnąć czas, co by Pani zmieniła w swoim życiu?
Wszystko – to znaczy nie popełniłabym największego błędu życiowego, bo kosztował mnie całe życie to które było i to które jest do dzisiaj. Skutki złego wyboru odczuwam do dzisiaj.
Co sprawia, że jest Pani szczęśliwa?
Do tej pory nie mam
poczucia bezpieczeństwa, żyję w poczuciu winy. Staram się brać wszystko co
dobre, cieszyć się z małych rzeczy. Budzę się i czuję wiatr od morza chłodny a
nie ciepły od pustyni – czuję się wtedy szczęśliwa, że oddycham. Wolność jest
największym szczęściem. Cenię sobie spokój, nie chcę się już „szarpać” z
życiem.
Bardzo ciekawa rozmowa. Książkę mam w planach przeczytać. Jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuń