"Pięć pokoleń kobiet obdarzonych mocami i dziedzictwo, które jest dla nich darem i zagrożeniem."
"Tajemna historia czarownic" Louisy Morgan to książka, która ukazała się na rynku 24.04.2018. Jest jedną z niewielu, które zdecydowałam się zamówić jeszcze w przedsprzedaży. Nie żałuję tej decyzji.
Pierwsza rzecz na którą zwracamy uwagę to okładka. Jest naprawdę ładna, wykonana subtelnie, potrafi przykuć uwagę potencjalnego czytelnika. Ciężko jest dużo powiedzieć na temat samej szaty graficznej i wykonania książki. Zdecydowanie wszystko co najważniejsze znajdziemy w jej wnętrzu.
Cała fabuła opiera się na relacjach rodzinnych - matek i córek. Opowiada o historii rodu, w którym z pokolenia na pokolenie kobiety otrzymują nadprzyrodzone dary. Nie jest to standardowa historia o czarownicach. Same magiczne motywy stanowią tu głównie tło i determinanty pewnych wydarzeń.
Książka jest podzielona na poszczególne części dedykowane kolejno bohaterkom. Akcja skupia się na najważniejszych dla ich życia wydarzeniach. Początek stanowi wprowadzenie do całości, moment kiedy rodzina Romów musi ukrywać swoją obecność przed łowcami czarownic. Najstarsza członkini rodu - potężna Ursule, poświęca tu swoje życie chroniąc pozostałych za pomocą magii. I tutaj trzeba by było zacząć streszczać całą treść książki, a przecież nie o to chodzi ☺. Przeczytać lepiej jest samemu.
Autorka wspaniale opisała bohaterki pod względem psychologicznym. Wszystkie motywy nimi kierujące, wszystkie emocje, uczucia... Mistrzostwo. Tematyka tu poruszana jest naprawdę bardzo ważna. Relacje pomiędzy córkami a matkami to jedne z najważniejszych jakich kobieta może doświadczyć. To matki uczą nas niemalże wszystkiego, to one przekazują nam nasze kobiece dziedzictwo. Warto to docenić póki jest możliwość. Fakt, czasem te relacje do łatwych nie należą. Nie umniejsza to jednak ich wartości - wręcz przeciwnie. Tego typu trudne relacje są jeszcze bardziej warte zachodu.
Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie byłam pewna czego mogę po niej się spodziewać ale wiem, że się nie zawiodłam. Czytałam ją... Nie... Ja ją wręcz pochłaniałam, w zabójczo szybkim tempie. I polecam zrobić to samo każdemu, kto jeszcze nie miał okazji.
Wasza MS
Komentarze
Prześlij komentarz