"Co wiesz o swoich sąsiadach, oprócz tego, że palą papierosy na balkonie i co niedziela tłuką mięso na kotlety, a ci z piętra wyżej często przelewają kwiaty?
O anonimowości w blokowiskach, samotności w kłopotach i poszukiwaniu bliskości, o chorobie i uzależnieniach... Jednym słowem - o problemach, które każdego z nas spotykają, ale nie zawsze dostrzegamy je u innych.
Komuś, może tuż obok, dzieje się krzywda, ale nie wyrządzamy jej SAMI SOBIE... NIGDY."
***
Tytuł: Sami sobie nigdy
Autor: Anna M. Brengos
Wydawnictwo: Lucky
Liczba stron: 272
ISBN: 978-83-65351-66-1
***
W powieści obyczajowej jaka wpada nam dziś w ręce, autorka na początku prezentuje trzy postaci. On, Ona i Ono. Troje bezimiennych narratorów. Narratorów, których losy w pewien sposób nierozerwalnie się z sobą łączą. ale od początku.
On. Mężczyzna w wieku około lat 30. Dobierając bezimiennego do tej konkretnej postaci prezentowanej w powieści, jest to prawnik, z żoną i córeczką. Ale już niedługo. Przybliża nam na wstępie skrótowo historię swojego życia tłumacząc, co doprowadziło do rozwodu. Pozornie wspaniała żona, w momencie kiedy zachodzi w ciążę staje się prawdziwym potworem. Zwykle w kobiecie powinny rodzić się też jakieś naturalne instynkty macierzyńskie ale... No cóż... Naszemu bohaterowi zostają przedstawione papiery rozwodowe.
Ona. Mieszka po drugiej stronie ściany od Niego. Tragiczna praca, nieludzki szef, nieergonomiczne warunki zawodowe prowadzą bohaterkę do poważnych powikłań zdrowotnych. Poznajemy ją w momencie kiedy wykonywany jest jej zabieg na sercu. Życie i jej ciężka sytuacja weryfikuje komu tak naprawdę na niej zależy... Prawda niestety jest bardzo bolesna. Pojawiają się coraz to nowsze komplikacje zdrowotne i zdaje się nie być już dla Niej jakiejkolwiek nadziei na poprawę życia.
Ono. To mała dziewczynka, Jego córcia, pokazuje jak bardzo prosto można postrzegać świat. Choć tak mała, jest niezwykle dojrzała. Wszystko co musi przechodzić przy matce alkoholiczce i coraz to nowszych "wujkach" jest... Jest absolutnie nie do przyjęcia. Jest klamrą pomiędzy Nią a Nim.
***
"Cieszę się, że nie musiałam jeść obiadu przy dużym stole razem z wujkiem. Ja się go teraz strasznie boję. Najbardziej to bym chciała wyprowadzić się do tatusia, ale jak to powiem, to mamusi będzie przykro, a wujek znów się zezłości. Gdyby tak można było, to wcale nie wracałabym z przedszkola do domu.
***
Prawnik wreszcie idzie po rozum do głowy i zaczyna bronić swojej córki. Obdukcja lekarska wykazuje ślady przemocy fizycznej na ciele malutkiej, co tylko wzbudza w nim jeszcze większy gniew i daje mocniejszą mobilizację do odseparowania dziecka od patologicznego środowiska. Trzeba przyznać, że stara się naprawdę mocno, bo angażuje nawet w opiekę swoich teściów a i też później Sąsiadkę. Jej zaczyna odpowiadać taki układ. W końcu Sąsiad jest jedynym człowiekiem, który bezinteresownie przychodzi do Niej do szpitala i interesuje się Jej stanem zdrowia. Choć fabuła jeszcze na to nie wskazuje to już widać, że coś będzie na rzeczy. Malutka jest naprawdę bardzo dzielną dziewczynką. Jej przemyślenia, jej narracja, taka prosta i tak mocno chwytająca za serce, oddaje sedno całej tej skomplikowanej sytuacji.
Ta książka... Ta książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie można stwierdzić czy może się podobać czy nie... To nie ten typ książki. Ta książka jest bardzo mocna. Bardzo. Bije we wszystkie najbardziej wrażliwe struny człowieczeństwa i twardo sprowadza na ziemię. Dalej nie mogę się otrząsnąć i co najgorsze... Sam koniec... Na pewno nie jest taki jak czytelnik mógłby się spodziewać. Uważam, że trzeba ją przeczytać. Tak po prostu.
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Lucky.
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Lucky.
Komentarze
Prześlij komentarz