"Nazywam się Grzegorz Tadeusz Wiktor Mazur i urodziłem się, mieszkam całe życie w małym mieście na Podkarpaciu - Mielec. Interesuję się wszystkim co mnie otacza, bo tak naprawdę cały świat jest interesujący, ale najgłębiej brnąłem zawsze w tak zwaną sztukę, jej meandry, a także różne nauki, z czego najciekawsze były dla mnie psychologia oraz biologia, które fascynują mnie najbardziej. Moje ulubione zajęcie, to pisanie, które jest również największą pasją. Kreowanie jakichkolwiek form zawsze mnie wciągało, podobało mi się i było wszechobecne w moim życiu. Hobbystycznie gram w gry wideo, najchętniej te wymagające myślenia, jak chociażby ostatnio poznałem bardzo fajne połączenie gry karcianej i szachów. Lubię czasami upiec jakieś nietypowe, zachwycające smakiem słodkości. Nie tylko zaspokoję potrzebę kreowania, lecz również dobrze zjem coś słodkiego, a słodkości uwielbiam najbardziej. Gdybym tylko mógł, spędzałbym też mnóstwo czasu na oglądaniu dokumentalnych filmów przyrodniczych, ale niestety, produkuje się ich tak małą ilość, zwłaszcza tych dobrych, że chyba oglądnąłem już wszystkie dokumenty świata i pozostaje mi czekać aż pojawią się kolejne produkcje."
To są słowa, które autor sama przytoczył na swój temat. Czy zdradził nam też trochę więcej?Zapraszam serdecznie na ciekawą rozmowę, i ponieważ jesień już za pasem, to oczywiście najlepiej przy filiżance herbaty 😊.
Pisarze dotykają różnych stron ludzkiej egzystencji. Nawet
ktoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z pisarstwem, wie, które z nich są mu
z jakiegoś powodu bliskie i w których kreowaniu czuje się jak przysłowiowa ryba
w wodzie. O czy nie chciałby Pan napisać książki i dlaczego?
O wielu rzeczach tak naprawdę nie chciałbym
pisać, gdyż niezbyt miło (mówiąc delikatnie) o nich myślę, zwłaszcza, jeżeli
tyczy się to ludzi. Przykładowo wszelakiego rodzaju patologiczne problematyki, uzależniania,
jak i cała rzesza durnowatości, często powiązana ze słabościami i kłopotami
wynikającymi z nieodpowiedzialnej, lekkomyślnej, lub całkowicie bezmyślnej
głupoty. Jestem osobą, która walczy póki krew krąży w żyłach, myśli o tym co i
jak robi, bierze odpowiedzialność za swoje czyny i słowa i nie ucieka od
konsekwencji, lub problemów, lecz likwiduje te problemy wszelkimi środkami.
Przeciwieństwo tego jest dla mnie zwyczajnie męczące, nudne i sprowadza się do
jednego mianownika: słabizna. O słabiźnie nie chciałbym pisać nigdy, z pewnością
nie na szeroką skalę. To nie oznacza, że nigdy o wspomnianych sprawach nie
napiszę, choćby epizodycznie. Jeżeli będę chciał pokazać, że da się inaczej lub
piętnować dany temat. Poza tym egzystencja ma to do siebie, że jest całością,
która zawiera w sobie pozytywne, jak i negatywne strony jeśli spojrzeć na
człowieka nie tylko jako jednostkę, lecz generalnie jako gatunek. Aby kreowany
świat był wiarygodny nie można traktować egzystencji i jej czynników wybiórczo.
Zawsze trzeba zachować logiczny i sensowny łańcuch przyczynowo skutkowy, więc
nie mogę sobie powiedzieć, że nie chcę o tym pisać i nie napiszę, bo zawsze
znajdzie się coś o czym nie chciałbym pisać, no ale trzeba na potrzeby całości.
Jaka
według Pana jest cena odkrycia zła, które powstanie w przyszłości i czy gotów
byłby Pan za takie odkrycie tę cenę zapłacić?
Nie wiem jaka jest cena odkrycia tego, co
powstanie w przyszłości. Tego dokładnie dowie się tylko ten, kto je w owej
przyszłości odkryje. Wiem natomiast, że zawsze jakaś jest, raz większa, raz
mniejsza, lecz za każdym razem to kolejne obciążenie, które na stałe dokłada
się do bagażu. Lecz jestem gotów bardzo
chętnie zapłacić jakąkolwiek, ponieważ z pewnością dzięki temu miałbym o tym
złu wiedzę, która zawsze wraz z odkryciem przychodzi, a tą w połączeniu z
przemyśleniem tematu i zrozumieniem można wykorzystać odpowiednio i przekuć w
coś dobrego. Z czasem każdy ciężar staje się nieodczuwalny, gdy tylko nauczymy
się go dźwigać i nabierzemy więcej sił, także dla możliwości zrobienia dobrych
rzeczy warto się pomęczyć. Prawda? Zwłaszcza, jeżeli te dobre rzeczy mogą
przydać się jeszcze innym, nie tylko samemu sobie.
Skąd
zaczerpnął Pan inspirację, co do tytułu książki, a jednocześnie do nazwy
królestwa - czy ma ona jakieś znaczenie dla Pana, kojarzy Panu się z czymś, czy
coś oznacza?
Gdy szukałem nazwy po prostu zjawiały mi się
w głowie różne pomysły. Starałem się wykreować jakąś, która fajnie by brzmiała,
pasowała do świata, który kreuję. Znaczenie ma, powstał do nazwy „szkic”
zupełnie innej historii, gdzie wyjaśnione jest skąd wzięła się ta nazwa, lecz
nie ma to nic wspólnego ze światem rzeczywistym. Alkoya powstała z dwóch słów
dawnego języka ludu, który założył osadę.
Al-ko i an-aya, czyli siła i rozum. W ogóle na początku Alkoya pisało się
i wymawiało Alko-aya, lecz później to zmieniono. A co ciekawe, gdy po premierze
książki wpisałem w wyszukiwarce nazwę ksiażki, okazało się, że Alkoya to
również imię i nosi je pewien brązowoskóry aktor. Także parafrazując: Ma
nostalgiczne znaczenie bo zaczerpnąłem ją z innego autorskiego pomysłu, kojarzy
mi się z wieloma rzeczami z tejże historii no i oznacza to, co napisałem
wcześniej.
Co bądź
kto zainspirował Cię do napisania książki?
Co? Głównie chęć zrobienia czegoś fajnego i
dobrego dla siebie, oraz innych, co uwielbiam. Jednakowoż wielu ludzi, których
miałem przyjemność, a także nieprzyjemność poznać, spotkać, mieć z nimi do
czynienia. Jeżeli miałbym wiele czynników zebrać w jedną sensowną nazwę,
powiedziałbym ludzka siła i piękno, które warto afirmować, a także piętnować,
gdy przybiera negatywną formę.
Czy
osobie z małego miasta ciężko jest wydać własną książkę?
Nie sądzę by miejsce zamieszkania miało
jakieś większe znaczenie. Do tego nie mam porównania. Całe życie mieszkam w
Mielcu. Dowiedziałem się jedynie, że większe miasto pomaga w znajdywaniu
bezpośrednich kontaktów z ludźmi, z branży literackiej, czy około literackiej. Z
pewnością sprzyja to głównie promocji, o co chyba ciężej niżeli samo wydanie.
Kontakt bezpośredni daje z pewnością lepsze efekty. Samo wydanie książki, jak i
jej napisanie – gdziekolwiek jesteś, możesz to zrobić i wysłać poczta
elektroniczną do redakcji. One nie patrzą na pochodzenie, czy zamieszkanie,
lecz na tekst. Jest ciężko, każdemu kto debiutuje. Bez względu na wszystko,
mamy pod tym względem równe szanse. No chyba, że ktoś ma znajomości. Ja mówię z
perspektywy osoby, która po prostu zrobiła swoje i rozesłała do wydawnictw.
Dlaczego
wybrał Pan akurat taki gatunek literacki?
Głównie z jednego powodu. Fantastyka otwiera
drzwi do wspaniałej, szerokiej i nieograniczonej niczym, poza wyobraźnią, czyli
nadal nieograniczonej, przestrzeni, w której można budować dowolną metaforykę,
w różnych formach, co bardzo mi się przydało i podoba. Nasz realny świat nie
daje takich możliwości, jest bardziej ścisły i ograniczony już istniejącymi
konkretami. Fantastyka zawsze oferuje możliwość wykreowania dowolnych form na
potrzeby tego, co chce się zawrzeć w przekazie, a dodatkowo pozwala czytelnikom
na szersze spektrum interpretacji. W fantastyce mogę tworzyć elementy, które
mogą stać się esencją świata realnego, tych wymiernych, bądź niewymiernych,
materialnych lub metafizycznych jego aspektów i zamiast pisać bardzo szeroko o
czymś, na co chcę przedstawić, kreuję np. postać, miejsce, czy rzecz, które to
zastępują. To również świetny gatunek by
również wyżyć się plastycznie i dać ujście dla fantazji. Poza tym sam lubię ten
gatunek od zawsze.
Skąd
wziął się pomysł na stworzenie fabuły podzielonej na „odcinki”?
Z nostalgicznej sympatii i upodobania do
formy serialowej, jak również chęci nie odstraszania opasłością tych, którzy
nie przepadają za wielkimi formami. Być może przekonania do czytania takich
osób, które nie czytają ze względu właśnie na rozmiary książek. Również z chęci
nadania jej większej mobilności. Sam lubię używać rzeczy, z których wedle
uznania korzystam w różnych miejscach i sytuacjach, a taki format się do tego
nadaje. Na dodatek zmniejsza to cenę egzemplarza, a wtedy ktoś może kupić sobie
go za mniejszą kwotę i ewentualnie mniej się potem złościć, że wydał pieniądze,
a niekoniecznie książka mu się spodobała. Albo w drugą stronę, spodobała i za
niewiele, ma coś fajnego, co może wedle uznania kontynuować lub nie, nie będąc
skazanym tylko na całość. Zależało mi na tym, by egzemplarz mieścił się na jak
najmniejszej ilości stron i był tak tani, jak to tylko możliwe. Wydawnictwo
poszło trochę w swoje standardy i nie do końca się to udało, niestety. Poza tym
jakiś czas temu tak właśnie w większości przypadków wydawało się powieści, i
jak tylko się o tym dowiedziałem, to złapałem do tego sentyment.
Kto jest
Pana ulubionym pisarzem?
Życie. Mam jednak ulubione tytuły, takie,
które mnie oczarowały i wspominam je bardzo dobrze:
Portret Doriana Graya – Oscar Wilde
Dom na Sekwanie – William Wharton
Alchemik – Paulo Coelho
Wyprawa czarownic – Terry Pratchett
Czy
pamięta Pan pierwszą książkę, która przeczytana jako pierwsza wywarła na Panu
największe wrażenie?
Pamiętam, pamiętam, wspomniany wyżej Portret
Doriana Graya wywarł na mnie największe wrażenie i tak się składa, że jest to
tytuł, który przeczytałem jako ostatni zanim wziąłem się już tylko do pisania.
Jest mroczny, magiczny, dekadencko piękny, momentami zabawny w specyficzny
sposób i trochę tajemniczy, a do tego przyjemnie napisany. Śmiało mogę polecić w sumie dla każdego. Jest
jeszcze inna książka, która wywarła na mnie nawet większe wrażenie. Alkoya
Odcinek 1 i 2. (tu zaśmiałem się z samego siebie) Ale, ale poważnie rzecz
ujmując, gdy siedzę nad papierem, a ręka automatycznie zapisuje myśli, a ja
jestem w pełni obecny w świecie, który opisuję, to wrażenie jest o wiele
większe, silniejsze niżeli w momencie, gdy czytam czyjś tekst. Niektóre sceny
oraz kilkugodzinna obecność pośród tego co się w nich działo sprawiły, że
kończyłem pisać zmęczony jak po całym dniu ciężkiej pracy fizycznej. Siłą
rzeczy przeczytałem je obie, więc mogę dodać do odpowiedzi.
Dziękuję bardzo za wszystkie pytania. Nie
spodziewałem się, że gdy przyjdzie mi zacząć zastanawiać się nad nimi i głównie
odpowiedziami, będzie tak ciekawie.
***
Serdecznie dziękuję Panu Grzegorzowi za czas poświęcony na wyczerpujące odpowiedzi na pytania czytelników oraz moje. Mam nadzieję, że dla was powyższy wywiad był również interesujący. Dziękuję też wszystkim, którzy chcieli wziąć udział w Herbatce Autorskiej i sami zadali tak ciekawe pytania. Za najciekawsze pytanie, które zostanie nagrodzone egzemplarzem "Alkoya. Odcinek 1" z autografem, autor uznał pytanie:
"Jaka według Pana jest cena odkrycia zła, które powstanie w przyszłości i czy gotów byłby Pan za takie odkrycie tę cenę zapłacić?"
Autorką tego pytania jest Marta Urgacz. Bardzo proszę o kontakt mailowy pod adres marysia.17.s@gmail.com.
Serdecznie gratuluję!
Komentarze
Prześlij komentarz