"Jest rok 1938, świat jeszcze śpi spokojnie. Lwów, tygiel narodowości, tętni gwarem i rozbrzmiewa beztroską radością, nie przejmując się tym, że na niebie gromadzą się czarne chmury. Zanim Ukraińców, Polaków i Żydów podzielą narodowościowe animozje, wciąż są tylko sąsiadami, którzy życzliwie uśmiechają się do siebie na ulicy.
Lilka wraz z koleżankami przygotowuje się do matury i nie ma pojęcia, że to będzie ostatnia szczęśliwa wiosna. Tęskni za ukochanym, chodzi do szkoły i jak niepodległości próbuje bronić swojej dorosłości, nie wiedząc, że wkrótce przejdzie przyspieszony kurs dorastania, że będzie zmuszona pożegnać beztroskę i zmierzyć się z upiorami wojny. Spośród znanych od urodzenia osób nauczyć się rozpoznawać wrogów. Wiedzieć, komu zaufać i co zrobić, żeby nie stracić wiry, ponieważ wojna okaże się sprawdzianem człowieczeństwa, który nie będzie miał nic wspólnego z narodowością, językiem ani z wyznawaną religią."
***
Tytuł: Lwowska Odyseja - Pora westchnień, pora burz
Autor: Magdalena Kawka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 536
ISBN: 978-83-8234-065-5
Tę recenzję zdecydowanie będę pisać na szybko. I to bynajmniej nie dlatego, że chcę tę książkę potraktować po macoszemu, czy może dlatego że nie chcę poświęcać czasu na jej pisanie. O nie, tutaj nie o to chodzi. Po prostu czeka na mnie kolejna część i bardzo mocno chcę poznać dalsze losy bohaterów tej książki.
Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1938, czyli tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Razem z bohaterami jesteśmy we Lwowie, mieście wielonarodowym, choć prawnie należnym do terytorium Rzeczpospolitej. Czy wszystkim odpowiada taki stan rzeczy? Oczywiście, że nie. O nadchodzącej wojnie krążą pogłoski, a środowiska narodowościowe chcąc wykorzystać zbliżającą się zawieruchę będą starały się odzyskać to, co w ich mniemaniu jest im należne. Bohaterów jest tutaj wielu - Lilka razem z całą swoją rodziną, jej koleżanki ze szkolnych ławek, przyjaciele Lindnerów, osoby u nich pracujące, Wiktor, Orest, Szeptucha... Długo by wymieniać. Patrząc na to można powiedzieć, że książka zdecydowanie jest wielowątkowa. Kiedy wojny jeszcze nie ma, akcja jest w miarę uporządkowana, ponieważ wszystko toczy się dość spokojnym rytmem. Wraz z wybuchem wojny i rozdzieleniem bohaterów, stajemy się widzami akcji, która toczy się w różnych miejscach - nie tylko we Lwowie. a co dzieje się z miastem na początku wojny? Czas burz zdecydowanie nie jest tam łaskawy. Na ulicach łapanki, śmierć, głód... Człowiek staje się człowiekowi wilkiem, a tylko przejawy zachowanego człowieczeństwa świadczą o sile charakteru ludzi, którzy je mają.
W powieści jest pełno emocji - od beztroski, pierwszych miłości i radości lat młodzieńczych począwszy, a zakończywszy na determinacji, heroiczności, bezinteresowności. Długo można by wymieniać. Jak wiele powieści na tle historycznym przeczytałam tak śmiało mogę stwierdzić, że ta książka zalicza się do tego grona z wyższej półki. Pierwszy tom Lwowskiej Odysei jest świetny i dlatego cieszę się, że w moich dłoniach jest już tom drugi. Pod koniec tego roku, będzie dostępny również trzeci tom, którego zapewne po zakończeniu drugiego nie będę mogła się doczekać.
Książka pokazuje bardzo wiele trudnych momentów. Nie upiększa, odziera wręcz pewne sytuacje aż do szpiku realizmu, co nie zawsze może czytelnikowi przypaść do gustu - ale taka jest wojna. Nie jest piękna, jest brutalna. A prawdę powiedziawszy ciężko byłoby się zdecydować która ze stron była najbardziej brutalnym przeciwnikiem dla Polaków - Niemcy, Rosjanie czy Ukraińcy. Ale chyba nie ma tutaj co się licytować. Jedni stworzyli obozy zagłady, inni łagry, a trzeci bez mrugnięcia okiem potrafili palić żywcem całe wioski, w akompaniamencie gwałtów i mordów... Taka była wojna. Bardzo cenię tę powieść za to, że pokazuje wojenne realia nieupiększone. Bo wojny nie da się upiększyć. Kierując się do lektury drugiego tomu, bardzo zachęcam do zapoznania się z pierwszym.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Tematyka, po którą sięgam bardzo chętnie. Zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuń